piątek, 25 maja 2012

IMAGIN ZAYN PART II


    Mój słodki, beztroski sen przerwał alarm samochodowy jak się potem okazało. Otworzyłam oczy i zobaczyłam zmieszanego Zayna, który bezczelnie mnie gilgotał, co zaowocowało moim wierzganiem i późniejszym włączeniem alarmu.
  • Malik!? Co ty do świętej niepodległej czynisz? Życie ci niemiłe?
  • Przez pewien czas było mi niemiłe, bo wolałaś spać, zamiast porozmawiać ze swoim idolem. Co jest z tobą nie tak?
  • Przepraszam cię bardzo divo, sugerujesz, że coś ze mną nie halo? Dobra, żegnaj gwiazdorze, proponuję wybrać się na kurs „Jak nie urazić nowo poznanej dziewczyny”...
    Wyskoczyłam z samochodu, niczym dzika kuna i szłam główną ulicą. Po chwili zorientowałam się, że nie mam na sobie nic, oprócz męskich kąpielówek i zapiętej bejsbolówki. Nie powiem, niecodzienny widok. Czternastolatka maszerująca w męskiej dolnej części garderoby i bejsbolówce Zayna Malika... I to w środku lutego.
    Szczerze? Nie miałam zielonego pojęcia gdzie jestem i gdzie powinnam iść, dlatego niechętnie wróciłam się do samochodu. Kiedy zbliżyłam się do wozu, dogłębnie okazujący radość Malik rzucił tylko...
  • Widzę, że jednak poszłaś po rozum do głowy.
    … I spojrzał na mnie jak zwyczajny lowelas.
    Chwyciłam mój płaszcz i zrzucając z siebie bejsbolówkę, którą szybko na niego zamieniłam, z powrotem trzasnęłam drzwiami i powiedziałam tylko oschłe:
  • Cześć.
    Gdy odchodziłam, widziałam że nie był zadowolony. Nawet zrobiło mi się go żal, bo w końcu to człowiek jak każdy inny, ale wydaje mi się, że za dużo sobie wyobrażałam. Dobra, dobra, spędziłam noc z Zaynem Malikiem i uciekłam od niego jak ostatnia kretynka. Wiem jak to wygląda, ale po prostu nie chciałam mu się narzucać, bo od początku byłam pewna, że „przygarnął mnie” tylko i wyłącznie z litości i dobrego serca. Chociaż z drugiej strony, człowiek o dobrym sercu zrobiłby coś takiego? Potraktował jak zabawkę i zostawił? Wróć, właściwie to ja zostawiłam jego, z przyczyn wiadomych, ale myślę że wszyscy wiedzą o co mi chodzi. Myślałam nad tym jeszcze parę minut, aż zdecydowałam się wrócić do samochodu i poprosić go o szczerość, prosto z mostu. Gdy doszłam do samochodu, zobaczyłam jego. Siedział na przednim siedzeniu z głową na kierownicy. Na początku trochę się przestraszyłam, czy aż tak źle wyglądałam że aż biedny zemdlał? Oczy mu wypaliło? Cichutko zakradłam się do auta i wskoczyłam na miejsce pasażera. Gdy ten mnie usłyszał (dodam, że ciężko nie usłyszeć takiego słonia), odruchowo podniósł głowę ocierając łzy. Nigdy nie widziałam czegoś podobnego, nie wiem dlaczego płakał i zrobiło mi się naprawdę przykro i łzy napłynęły do moich oczu, jednak postanowiłam być twarda i rzuciłam:
  • Nadal czekam na odpowiedź.
  • Na jaką odpowiedź?
  • Dobrze wiesz o czym mówię. Nie pamiętasz o co cię wczoraj pytałam? Otóż pytałam, czy zrobiłeś to z litości i naprawdę pragnę to wiedzieć. Nie zrozum mnie źle, ale powinieneś uświadomić sobie kilka spraw. Po pierwsze jak już mówiłam, mam tylko czternaście lat. Po drugie znasz mnie kilka godzin. Po trzecie dobrze wiesz, że nic z tego nie będzie, bo ja mieszkam daleko stąd, a ty chciałeś się po prostu zabawić, prawda? Zaraz, zaraz. Zapomniałam o jednym szczególe. Z czego miałoby coś wyjść, skoro nawet nic się nie...
    I wtedy przerwał moje wywody pocałunkiem. Znowu, po prostu bezczelnie mnie pocałował, bez żadnych skrupułów, jeśli można to tak nazwać. Po chwili dodał:
  • Myślisz, że gdybyś była mi obojętna, to wziąłbym cię pod swoje ramiona Gdyby tak było, to prawdopodobnie błąkałabyś się teraz sama po Londynie szukając drogi do domu. I nie, to nie litość, bo nie całowałbym dwukrotnie byle kogo. To ci wystarczy, czy mam mówić dalej? Ale jeśli ty mnie nie chcesz, to rozumiem, ja również nie chcę ci się narzucać.
  • Ja cię nie chcę?! Myślisz, że o kim śniłam po nocach w ciągu ostatniego roku? Myślisz, że o kim myślałam na lekcjach fizyki?
  • Your argument is invalid – dodał i zaczęliśmy śmiać się w niebogłosy.
    Właściwie sama nie wiem, co nas tak rozśmieszyło. Może cieszyliśmy się z tego, że to nie platoniczna miłość?
    Następnego dnia zostaliśmy oficjalnie parą, o czym oczywiście jako pierwsi dowiedzieli się pozostali chłopcy. Od początku wiedziałam, że ten związek nie ma przyszłości, ta różnica wiekowa... A mało tego? Mało tego mieszkałam kilka tysięcy kilometrów od niego, a przyjechałam tu tylko na wakacje, chociaż on do tej pory o tym nie wiedział. Przez te kilka tygodni żyło nam się naprawdę dobrze. Chyba nigdy wcześniej nie czułam, że ktoś mnie kocha. Może to dlatego, że moi rodzice byli pochłonięci pracą? Ciągle wyjeżdżali, a gdy już byli w domu, nie myśleli o niczym innym.
    Był już sierpień, przecież ja za dwa tygodnie wracam do Polski, wracam do szarej rzeczywistości, w której nie ma Zayna Malika, ani naszej miłości. Przecież kiedyś musiałam wziąć się w garść i powiedzieć mu prawdę. Nie było to dla mnie łatwe, ale gdy siedzieliśmy w sali kinowej, a on łagodnie mnie obejmował, poprosiłam go abyśmy wyszli. Nie wiedział co zrobić, widziałam to w jego oczach. Czuł, że coś jest nie tak, w końcu kto w środku filmu nagle wychodzi z sali? Domyślał się, że nie chodziło tu o zwykłą wizytę w toalecie.
  • Zayn... - Wydukałam.
  • Tak? O co chodzi? Co się stało?
    Oczy zaczęły napływać mi łzami, wiedziałam, że powiem mu teraz, albo nigdy. W końcu wyszeptałam:
  • Bo ty... Ty nie znasz całej prawdy...
  • Co masz na myśli? Masz chłopaka? Męża?!
  • Nie, nie, absolutnie nie o to chodzi. Przecież wiesz, że nigdy wcześniej nie czułam, że ktoś mnie kocha... Chodzi o coś zupełnie innego...
  • A więc o co?!
  • Pamiętasz jak opowiadałam ci o moich rodzicach? O tym jacy są zapracowani i o tym, że nie mają dla mnie czasu?
  • Tak, doskonale to pamiętam... I co w związku z tym?
  • Bo ja... Po prostu, muszę odejść...
    Wtedy wybiegłam z budynku, nie zważając na ludzi, którzy patrzyli na mnie, jak na kogoś, kto niemal przed chwilą uciekł z zakładu psychiatrycznego.
    Po kilku minutach, cała poobijana wbiegłam do mieszkania i pakując swoje rzeczy, cicho szlochałam. Było mi przykro, to bolało. Nie powiedziałam mu prawdy, stchórzyłam. Co on o mnie pomyśli? Mam tak po prostu wyjechać bez słowa wyjaśnienia? Niestety miałam swoją szansę, której nie wykorzystałam. Musiałam za to zapłacić. Postanowiłam napisać list, list w którym wszystko wyjaśniłam, wyjaśniłam mu sytuację z rodzicami i to, że po prostu musiałam zniknąć. Zresztą, od początku wiedziałam, że to nie ma sensu, że będę musiała kiedyś wrócić do rzeczywistości. Właściwie to co ja sobie wyobrażałam? Że ot tak polecę sobie do Londynu i hajtnę się z Zaynem Malikiem? No właśnie. Jak ktoś mądry kiedyś powiedział- to zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe. Znalazł go, właściwie to nie naszukał się zbytnio, bo zostawiłam go na wycieraczce, ciężko było nie zauważyć...
    Starałam się po prostu zapomnieć. Zapomnieć o tym wszystkim i żyć jak dawniej. Jak Bóg przykazał. Niestety, on nie dawał mi żyć. Ciągle myślałam o tym, co się wydarzyło, myślałam o tym, co ja najlepszego zrobiłam? Jak mogłam tak po prostu odejść, kiedy on najwyraźniej coś do mnie czuł? Ot tak, bez słowa. Jak mogłam zrobić takie świństwo? Straciłam jakąkolwiek nadzieję, że znowu go spotkam, a nawet jeśli, to że będzie mnie pamiętał. Pewnie po prostu się nade mną zlitował, a to co powiedział... Powiedział to tylko dlatego, że nie chciał stracić fanki. To działa jak łańcuszek, tracisz jednego, a potem kolejnych. Wszystko zaczęło się układać, uczyłam się dalej, próbowałam wrócić do normalnego życia, kiedy znów pojawił się on. Pewnego dnia siedziałam na ogródku, odrabiając chemię. Szczerze mówiąc, do teraz jestem totalną nogą z przedmiotów ścisłych. Siedziałam z ołówkiem w dłoni, kreśląc nic nie mówiące mi znaki w zeszycie. Wiał dość chłodny, ale jednocześnie bardzo przyjemny wiatr. Nagle poczułam, że coś jest nie tak, czułam że ktoś mnie obserwuje. Nie myliłam się. Po chwili podniosłam wzrok, spojrzałam przed siebie i zobaczyłam jego. Trzymał w dłoni list, mój list. Domyślałam się, co chce mi powiedzieć, na samą myśl łzy napływały mi do oczu. Wiedziałam, że zaraz wykrzyczy mi to w twarz i powie, że mnie nienawidzi. Miałam ochotę uciec, lub rzucić się z pobliskiego mostu. Staliśmy tak nic nie mówiąc, tylko patrząc na siebie, on wyglądał jakby zobaczył ducha, jednak ja nie wyglądałam lepiej. Chyba zauważył, że stanie jak słupy soli nic nie da, dlatego zrobił pierwszy krok. Kiedy się odezwał, czułam cierpienie, ale jednocześnie wielką radość. Jak mnie odnalazł?
  • Dlaczego? Dlaczego to...
  • Wiem, co chcesz powiedzieć. Wiem, że zrobiłam coś okropnego, zniknęłam bez słowa. Wiem też, że to co się wydarzyło, nie ma najmniejszego znaczenia, zrobiłeś to z litości, od początku o tym wiedziałam. Niech zgadnę, szukałeś mnie tylko po to, żebym nie puściła pary z ust? Nie martw się, nikt się o tym nie dowie... A teraz, możesz już wracać, nie chcę skrzywdzić cię kolejny raz...
  • Dlaczego opowiadasz takie bzdury? Skąd przyszło ci do głowy, że zrobiłem cokolwiek z litości? Gdybym miał cię głęboko w dolnej części pleców, nie szukałbym cię przez cztery miesiące i nie przylatywał do Polski, narażając się na ataki fanek!
  • Właściwie to...
  • Właściwie to przestań opowiadać takie głupoty, nigdy w życiu nawet nie wpadło mi to do głowy. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomniałaś.
  • Oszalałeś? Jak mogłabym o tobie zapomnieć? Nie było dnia, gdybym o tobie nie myślała, było mi ciężko, wiem że powinnam powiedzieć od razu całą prawdę, ale po prostu nie starczyło mi odwagi.
  • Przestań już, zapomnijmy o tym. A teraz zamknij buzię, bo ci mucha wleci i po prostu mnie pocałuj, albo nie! Ja pocałuję ciebie...
    I wtedy znowu to poczułam, to dziwne uczucie którego nie czułam nigdy wcześniej. Teraz byłam pewna, że nie byłam potraktowana jak sierotka Marysia. Wiedziałam, że teraz wszystko się ułoży...
    Następnego roku, miałam iść do liceum. Najwspanialsze było to, że moi rodzice zaakceptowali Zayna, a tym bardziej to, że jest gwiazdą na skalę światową i pozwolili mi wyjechać...
    Do tej pory żyjemy razem. Mimo tego, że ma kilka milionów żon, cały czas jesteśmy szczęśliwi i nie niepokoi mnie zupełnie nic. Mam nadzieję, że tak zostanie, a cała ta piękna historia będzie nauką na całe życie dla nas wszystkich...




    ~~o~~o~~o~~o
    Przepraszam, wiem wiem. Druga część miała pojawić się w tamtą niedzielę, ale po prostu nie miałam nawet chwili, żeby to sklecić. Mam nadzieję, że nie jesteście źli. :)
    Jeśli chodzi o I rozdział, to myślę że pojawi się już wkrótce, więc zaglądajcie. :)

niedziela, 20 maja 2012

Prolog


  Czerwcowe popołudnie. Dzień zakończenia roku szkolnego, a nam już zaczyna się nudzić... Rodzice Martyny wyjechali na ryby, jej tata jest zawziętym pasjonatem rybołówstwa. Ją niekoniecznie kręci zapach wody morskiej, dlatego została z Kasią i nocuje u niej przez najbliższe siedem dni, równiutki tydzień. Jest dwudziesty dziewiąty czerwca, a my kiśniemy, siedząc na kanapie delektując się kolejną porcją rolady lodowej.
Jak wszyscy doskonale wiedzą, Kasia jest Coldplay fan number one. Myślicie, że dwadzieścia zdjęć Chrisa Martina, wiszących w każdym możliwym miejscu, w jej skromnym koncie to przesada? Porównując to, do równiutkich czterdziestu jeden zdjęć Maćka Musiała, które oblegają cię z każdej strony w pokoju Martyny, Kasia jest w zupełności normalna.
Wracając do czerwcowego popołudnia, które szybko zamieniło się w wieczór. Kiedy Martyna pochłonięta lekturą bloga Maćka, namiętnie śledziła jego życie, Kasia bezczynnie patrzyła na kryształki żyrandola wiszącego nad łóżkiem.
  • Nie wyobrażam sobie tych wakacji, jeszcze się nie zaczęły, a ja już umieram z nudów.
  • Kaśka, nie marudź. Zamiast się cieszyć, że nie będziesz musiała siedzieć co niedzielę nad podręcznikiem do fizyki, to ty wszystko widzisz w ciemnych barwach. Nie wiadomo, co przyniesie los.
  • Co masz na myśli?
  • Wiesz, dużo się słyszy, o tych wakacyjnych przygodach.
  • Pff.- Parsknęła Kasia. - Nie wierzę w takie bzdury... Że niby co? Że wygram w Totka? Że porwie mnie ufo?
  • Dobra, nie unoś się tak. Coś czuję, że dziś się pokłócimy, więc dla dobra ogółu, lepiej idźmy spać...


    ~~o~~o~~o~~
    Tak więc jest i prolog! W przeciągu tygodnia powinien pojawić się I rozdział, więc zaglądajcie. ;)
    Kartyna x

IMAGIN ZAYN PART I

Siedziałam na parapecie, obserwując płatki śniegu, które topiąc się powoli spływały po szybie. Chwyciłam długopis, leżący na stosie książek i narysowałam na nadgarstku znak nieskończoności. Sama nie wiem co miał oznaczać. Były ferie. Nie miałam wielu przyjaciół, no dobra, miałam jedną przyjaciółkę. Właśnie- miałam. Teraz to już przeszłość, straciłam ją, bo jestem fanką One Direction. Nie powinna mnie oceniać za to, jakiej muzyki słucham, ale niestety ludzie to hipokryci, wolę być sama, niż z mnóstwem ludzi, którzy są fałszywi. Byłam nieszczęśliwa, naprawdę nieszczęśliwa. To nie była chwilowa zmiana humoru, dorastanie i te sprawy. 
Wybiła północ. Nie, nie zamieniłam się w syrenkę. Teoretycznie, jak każda normalna nastolatka powinnam cieszyć się jak małe dziecko, bo ten dzień już się zaczynał. Zaczynał się dzień, kiedy miałam wreszcie ich poznać. Nigdy nie byłam jakoś specjalnie biedna, dlatego miałam wejściówkę VIP. W końcu znużył mnie sen i ze słuchawkami w uszach usnęłam na parapecie, otulona szlafrokiem. 
„It's time to get up in the morning, morning...”- obudził mnie budzik równiutko o siódmej rano. Sama nie wiem, czemu nastawiłam go na tak wczesną godzinę, z resztą z nerwów pewnie i tak nie mogłabym spać dłużej. 
A co jak przed nimi stanę i nie wydukam nawet nędznego „Hi”? A co jak zaliczę jakąś gafę? Znając moje szczęście w ostatnim czasie, to bardzo możliwe. Wygramoliłam się z łóżka i powędrowałam do kuchni, po drodze witając się z mamą. Próbowałam usmażyć jajecznicę, co oczywiście zakończyło się wielką plamą z żółtka na pidżamie. Zajadałam się śniadaniem przy melodyjnych dźwiękach „Cold coffee” Eda Sheeran'a. Poszłam do siebie, włączyłam Facebooka, ale jak zazwyczaj, nie miałam z kim rozmawiać. Twitter? Niall, Liam, Louis, Zayn i Harry. Wszystko byłoby pięknie, ba! Cudownie! Szkoda tylko, że mnie nie follują...
Zanim się obejrzałam, była już 14! Ten czas przeleciał mi między palcami, praktycznie nic nie zrobiłam. Wszystko świetnie, gdybym za dwie godziny nie szła na koncert... W pośpiechu wskoczyłam pod prysznic, oczywiście nie obyło się bez śpiewania do baterii. Zrobiłam delikatny, minimalistyczny makijaż, jeśli można nim nazwać kilkanaście setnych grama pudru i odrobinę maskary. Wrzuciłam na siebie czarne rurki, koszulkę z GN'R, a do tego stare, dobre Conversy. Przeczesałam moje jeszcze wilgotne włosy, ubrałam płaszcz, bo myślę że nie wyglądałabym najnormalniej półnaga w środku lutego i wyszłam z domu. Miałam jeszcze godzinę do koncertu. Niestety, nie byłam zbyt rozeznana jeśli chodzi o plan Londynu, dlatego przez dobre 15 minut szukałam stacji metra. Na szczęście zdążyłam na czas znaleźć się pod halą, gdzie miało spełnić się moje marzenie ostatnich miesięcy. Weszłam oczywiście bez kolejki i udałam się pod scenę. Koncert trwał w najlepsze, dostałam kilka uśmiechów od Zayna, a Harry puścił mi oczko. Powtarzam, każdy normalny człowiek o zdrowych zmysłach dostałby ataku fangirlingu, a ja? A ja przygnębiona kołysałam się w rytmach „Taken”. Chłopcy pożegnali się z nami „Torn”, po czym zeszli ze sceny. Udałam się za pozostałymi pięcioma, może sześcioma dziewczynami, które tak jak ja miały zaraz z nimi porozmawiać, spędzić z nimi czas. Szłam ciemnym korytarzem, nie wychylając się zbytnio. Zbliżyliśmy się do pomieszczenia, gdzie czekali chłopcy. Wszystkie dziewczyny skakały i piszczały, co szczerze mówiąc irytowało mnie niezmiernie, a ja jak sierotka Marysia stałam w koncie ze łzami w oczach. Niestety, reszta fanek chyba nie chciała dać mi szansy porozmawiania z chłopcami. W końcu przykucnęłam i czekałam, aż przejdzie im głupawka i pozwolą mi ruszyć się z miejsca. Siedziałam w koncie, próbując się uspokoić. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam Zayna udającego się w moim kierunku. „Dobra Kaśka! Zayn Malik właśnie się do ciebie zbliża, a ty zapłakana, jak święta krowa siedzisz w koncie i rozpaczasz”- pomyślałam. Zakręciło mi się w głowie i myślałam, że to mój koniec, że zaraz najnormalniej w świecie zejdę na zawał. Zayn Malik we własnej osobie kucnął przy mnie. Kucnął przy czternastolatce z rozmazanym tuszem. Ot tak, kucnął sobie i zaczął ze mną rozmawiać, oczywiście jak to ja nie pomyślałam o tym, żeby wstać i musiał wyciągnąć do mnie rękę.
-Dlaczego płaczesz? Sądziłem, że podobał ci się koncert. Wiesz ile osób chciałoby być na twoim miejscu?
-Przepraszam, wiem że teoretycznie jak każdy człowiek o zdrowych zmysłach powinnam teraz fangirlingować, ale po prostu nie potrafię.
-Dlaczego? 
-Wiesz dlaczego? Na pewno chcesz to wiedzieć? Tak więc dlatego, że widzę was pierwszy i ostatni raz, a kocham was tak desperacko, że nie mogę pogodzić się z tą myślą. Możesz mi powiedzieć, jak mam być szczęśliwa?
-Skąd wiesz co przyniesie los? Jak potoczy się twoje życie? Nie możesz przewidzieć przyszłości, jak bardzo byś tego nie chciała. 
-Co masz na myśli?
I wtedy chwycił mnie za rękę i zaprowadził do samochodu. Było to chyba najdziwniejsze, co kiedykolwiek przeżyłam. Zayn Malik mnie uprowadził, ot tak po prostu mnie porwał.
Nie wiedziałam co się dzieje. Siedziałam z nim w samochodzie, jako pasażer oczywiście i jechaliśmy, na moje oko pół godziny, może więcej. Dojechaliśmy na miejsce. Miejscem tym okazał się być mały rynek. Wydawało mi się, jakby perfidnie wyrwany z „Alicji w krainie czarów” lub innej bajki. Stare kamieniczki przypominające domki dla lalek i puste alejki, nawet żywej duszy. Byłam trochę zmieszana, w końcu niecodziennie Zayn Malik porywa cię do bajkowego świata. Trochę myślałam nad tym, co się dzieje i nad tym, czy zrobił to po prostu z litości, kiedy moje filozoficzne wywody przerwał chłopak pytając mnie co chcę zjeść. Nie powiem, zdziwiło mnie to, bo była już blisko dwunasta w nocy i wydaje mi się, że żaden normalny człowiek nie je o tej porze. Wtedy Zayn zapukał do okienka pewnej kamienicy, z którego po chwili wynurzył się przemiły, starszy pan. Nie wiem, czy udawał, czy nie, ale była to najmilsza osoba jaką w życiu spotkałam.
-No to co sobie życzysz?
-Eem, wiesz... 
- W takim razie poproszę dwie zapiekanki, najlepiej z podwójnym serem.
Kolejną rzeczą, która mnie zaskoczyła, było to że Zayn Malik kupuje zapiekanki od ulicznych sprzedawców.
Dachy kamienic pokrywał śnieg, a ja trzęsłam się z zimna zajadając się zapiekanką. Gdy znaleźliśmy ławkę Zayn zdjął płaszcz i mnie nim okrył. Siedzieliśmy nie odzywając się do siebie nawet słowem. Myślałam, że moje nogi zaraz odpadną, ale jednocześnie miałam ochotę uciec jak gdyby nigdy nic. Wiem, wiem. Kto normalny ucieka z objęć Zayna Malika. W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam:
-To z litości, prawda?
Chłopak przez chwilę siedział w bezruchu i wyglądał, jakby zobaczył co najmniej kosmitę , po czym zbliżył się do mnie i oparł moją głowę na swoim ramieniu. Nie powiem, że nie podobało mi się to, jak na mnie patrzył, ale czy to aby na pewno się dzieje? Czy to może wytwór mojej wyobraźni? 
-Ja nadal czekam na odpowiedź. Idę sobie na koncert, ty mnie tak beztrosko porywasz i myślisz, że to normalne? Jestem tylko zwykłą fanką. A ty co? A ty jesteś jednym z celebrytów, który ma ponad pięć milionów żon na całym świecie. Poza tym masz dziewiętnaście lat? A ja? A ja mam czternaście, słyszysz? CZTERNAŚCIE- powiedziałam podniosłym tonem. 
Czułam, że coś jest nie tak, że coś zaraz się wydarzy. Znowu siedziałam w bezruchu, ze spuszczoną głową nerwowo zdrapując lakier z paznokci. Nagle stało się coś, o czym mogłabym co najwyżej śnić, chociaż nie wiem, czy nawet najpiękniejszy sen byłby w stanie przedstawić to w taki sposób. Zbliżył się do mnie i po prostu mnie pocałował, jak gdyby nigdy nic, pocałował fankę, którą zna od blisko dwóch godzin, po czym podniósł się z ławki, chwycił za rękę i zaprowadził z powrotem do samochodu, w którym jak zawsze musiałam usnąć. Rano obudziłam się na tylnym siedzeniu, z głową na jego kolanach. Otworzyłam oczy, a on na mnie patrzył tymi pięknymi, brązowymi oczami. Po prostu perfidnie patrzył na mnie, jak na ósmy cud świata. Wtedy znowu zamknęłam oczy i udałam się do krainy Morfeusza....
~~o~~o~~o~~o~~o~~o~~o
Wiele osób prosiło, żebym napisała drugą część, tak więc dobrze, napiszę, ale pojawi się na blogu.:)
PROLOG OPOWIADANIA JUŻ DZIŚ WIECZOREM! :D

sobota, 19 maja 2012

Bohaterowie

 Martyna
Długowłosa, niebieskooka, siedemnastoletnia brunetka. Jej pasją jest taniec. Jej miłością jest Maciej Musiał. Słucha Grubsona i wszystkiego, co wpadnie jej w ucho. Mieszka w Polsce, ale zawsze marzyła o wycieczce do Czarnobyla.

 Kasia
Długie ciemne włosy, niebieskie oczy, lat siedemnaście. Mieszka w Polsce. Ma rodzinę w Anglii, ale nie jest specjalnie zainteresowana wyjazdem tam. Fanka Coldplaya, jej miłością jest Chris Martin.


 Zayn
Brązowooki, dziewiętnastoletni mulat. Jedna piąta brytyjsko- irlandzkiego boybandu One Direction. Pali papierosy. Jego rodzinny dom znajduje się w Bradford, ale mieszka z przyjaciółmi w Londynie. Nosi kolczyki.

Harry
Brązowowłosy, zielonooki lovelas z lokami. Ma czarujące dołeczki i jest wielkim podrywaczem. Uwielbia koty. Pochodzi z Holmes Chapel, ale mieszka w Londynie  z resztą zespołu.

Niall
Niebieskooki Irlandczyk z blond włosami. Kocha jedzenie, chociaż tego po nim nie widać. Czeka na księżniczkę z bajki. Jara się Demi Lovato. Tak samo jak reszta mieszka w Londynie.

Louis
Niebieskooki szatyn z seksowną dolną częścią pleców. Uwielbia marchewki i Harrego. Pochodzi z Doncaster. Mieszka z chłopcami w Londynie. Jego dziewczyną jest Eleanor.

Liam
Brązowooki szatyn z dobrą klatą. Boi się łyżek. Uwielbia wytwórnię Disney'a. Chodzi z Danielle. Jest zakochany po uszy w Toy Story.